czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozmowy nocą. Międzyczas



Ktoś kiedyś powiedział, że życie to nie te ważne wydarzenia na które się czeka, święta, weekendy, dni specjalne, ale to, co jest pomiędzy. Nie docenia się tego, takie to mało strojne i niereprezentatywne. Na zdjęciach źle wychodzi. Ktoś powie międzyczas. Gdy czekasz. Gdy coś mozolnie robisz. Wykonujesz swoje obowiązki, prace, siedzisz w wc. Pakujesz torby. Stoisz w kolejce. Szukasz przykrywki do garnka. Wycierasz brud. Myjesz psie łapy. Są wtedy twoje myśli (może nieuczesane), są rozmowy. Czasem ktoś jest obok, czasem starczy zestaw słuchawek. Dobrze. Żyjesz i jesteś.

Czy to nocą, gdy nikt nie przeszkadza i można skupić się na słowach, czy gdy usiłujesz wepchnąć następną łyżkę słabojadkowi. Zdarza się, że u Rodziców spędzam kilka dni pod rząd, ale te najważniejsze rozmowy są gdy już-już wyjeżdżam. Gdy pracuję u Siostry po nocy a Ona ma spać bo jutro rano idzie do pracy. Gdy lecimy do sklepu kupić tą fajną bluzkę z folderu, dobra cena, streszczaj się leniwcu. Gdy wykończeni pracą leżymy z Ślubnym, zasypiamy ale jeszcze gadamy, bo jakoś wcześniej nie było czasu. Zresztą, czy ktoś się kiedyś NAgadał z przyjacielem? To brzmi jak sprzątanie przy dziecku, co internety porównały do mycia zębów z jednoczesnym jedzeniem czekoladek.

sobota, 19 kwietnia 2014

Jest jak jest, nie maluj tego

Wstęp:
Nie, to nie makaron - serduszko ani nie kinder party. Tu miał być makaron o kształcie koła ze szprychami. Talerz miał być biały, z porcelitu, ale ostatnie dwa od kompletu leżą brudne w zlewie, więc dojadam na plastikowym od dziecka.

---------

Tyle rzeczy jest jak malowanych. Malowane lale. Malowane jajka na Wielkanoc. Malowane buzie na opakowaniach. Dzieci zawsze są rozkoszne i zdrowe. Mamy wyspane i umalowane. Figury szczupłe, a nawet jeśli jest to modelka plus-size, to tak pięknie proporcjonalnie sfotoszopowane, że można odlewać ze szkła klepsydry. Tatuś z uśmiechem bawi się z dzieckiem i po prostu ma czas. Pracodawca wręcz emanuje szczęściem podając dokument który wypadł pracownikowi z ręki. Policjant macha na odjazd.

A Ty? Ile ml korektora wklepiesz pod oczy żeby jakoś zatuszować misia pandę, bo znowu marnie spałaś? Na pytanie co u ciebie, odpowiadasz Jakoś leci. Dobrze. Dzięki, fajnie, jest praca, dziecko OK, co narzekać. A tak naprawdę zaraz się rozsypiesz. Myślisz - Jeśli spojrzę sobie w oczy i zobaczę jak jest naprawdę, zginę.

Chorych dzieci też nie ma. Żaden bobas z zespołem Downa nie reklamuje pieluszek, zabawek czy soków. Reklama rajstop Adrian (wreszcie!!!!!) budzi ogromne kontrowersje, bo rajstopy reklamuje kobieta pulchna, na wózku, czy po mastektomii. Dopiero teraz, gdy 21szy wiek już dawno się zaczął.

Do szału doprowadza mnie wygładzanie, zamiatanie pod dywan, udawanie. Że problemu nie ma, jest nieistotny, nas nie dotyczy. Deprecjonowanie zdarzeń, bo tak jest wygodniej i łatwiej i ogólnie milej. Udawanie że ta choroba to nic takiego, a w tym wieku to już w ogóle. No tak już jest, czego się spodziewałeś/aś rzeczywiście rozwiązuje wszystkie moje problemy i ustawia mi świat do pionu. Nawet obiad za mnie ugotuje!

Nie chodzi o to, żeby każdemu, jak na dłoni, pokazywać, co ma się w sercu. Chodzi o to, aby przed bliskimi i - PRZEDE WSZYSTKIM - przed sobą, być szczerym, prawdziwym. Nie wstydzić się, że daleko nam do sexy mamy, mimo, że od narodzin dziecka minął już niejeden rok. Że co jakiś czas kupujesz gotowca bo naprawdę nie masz czasu i/lub sił gotować sama. Że wolisz pospać dłużej i mieć koty z kurzu na podłodze, trudno, nie uciekną przecież.

Oczka w rajstopach po prostu idą. Samochody się psują, a co dopiero ludzie. Czasem na zewnątrz, czasem w środku. Zakalce też się zdarzają. Krew leci gdy się zranisz. Czasem czegoś się po prostu nie wie. Albo zapomni w natłoku rzeczy do pamiętania. Włosy zatykają kratki. Gołębie paskudzą a komary gryzą. Naprawdę chcesz przeżyć swój czas na tej ziemi udając, że jest inaczej? Perfektnie to może być na dobrym obrazku i nigdzie indziej. Nawet Batman kiedyś ściągał maskę.

Rojek z Myslovitz w kawałku "Fikcja jest modna" śpiewa tak:
Niezależność, radość życia, brak obsesji
Dobry kontakt, zdrowy dystans, garść perspektyw  
Przez tyle lat uczyłem się zapomnienia! Przez tyle lat uczyłem się zapomnienia!  
Dobry sen, zdrowy dzień, proste plecy 
Bez zwątpienia, zawsze w normie, brak depresji  
Przez tyle lat uczyłem się zapomnienia! Przez tyle lat uczyłem się zapomnienia! 
Żyjemy w czasach satysfakcji 
Kruchych więzi i modnej empatii 
Nie patrząc sobie w oczy 
W poszukiwaniu ściany 
Znikamy, ciągle znikamy!

Nie znikajmy, nie udawajmy. Tylko jeden raz odwiedzamy świat.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Z cyklu Przyjemnostki - Pierniki toruńskie



PIERNIKI TORUŃSKIE <3
Proszę pani, a ten post jest tendencyjny. Ano jest, co mogę powiedzieć.



Skład:
-mąka pszenna
-czekolada 28% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny, emulgator: lecytyna sojowa, aromat)
-cukier
-mąka żytnia
-miód
-syrop glukozowy
-substancja spulchniająca: wodorowęglan amonu
-skrobia ziemniaczana
-przyprawy
-barwnik: karmel
-sól
-regulator kwasowości: kwas cytrynowy

Kaloryczność: 391 kcal/100 g, co daje 65 kcal za niemałe piernikowe serce (vide foto)
Cena: 4 zł za paczkę 132 g.

Pierniki są w kształcie serca i mają taki sam skład jak Katarzynki. Co będę zatajać, miałam mówić o Katarzynkach, ale z Łukaszkiem i Pati rozgromiliśmy paczkę zanim zrobiłam zdjęcia. Tak więc następnym razem (uczę się na błędach bumtararabum), kupiłam dużą paczkę, pardon, zainwestowałam:)

Skład Pierników toruńskich nieco się zmienił od kiedy jadłam je jako mała Madzia, ale smak jakby ten sam... I tak samo niecierpliwie usiłowałam jak najszybciej dobrać się kolejnego piernika. Nieco twardawe, treściwe. Jeśli lubisz pulchne, miękkie pierniczki rozpływające się w ustach, wybierz inne. Te są jak prawdziwe:)

Mąki żytniej mogłoby być nieco więcej kosztem mąki pszennej, i może nieco mniej cukru. Paskudny syrop glukozowy znajduje się ZA miodem na liście, więc nie jest go dużo, czyli zbyt dużych oszczędności na miodzie nie poczynili - i chwała im za to!!! Generalnie ze składu jestem bardzo zadowolona. Gdy mam fazę ograniczania słodyczy, często sięgam właśnie po te pierniki - jeden wystarczy aby zaspokoić chęć (jaką tam chęć, ŻĄDZĘ!) słodkiego i nie zniszczy planu żywieniowego.


 BTW Co ma zrobić matka aby zwrócić na siebie uwagę dziecka? Usiąść i wyglądać na zrelaksowaną. Gazetę położyłam dla iluzji że niby się relakszę, czillautuję i regeneruję siły. Mam nadzieję tak to pamiętać za jakiś czas, a nie że chlup-chaps-glup... True life, bro




Dlaczego skrytykowałam syrop glukozowy? Bo syrop glukozowy i jego brat syrop glukozowo-fruktozowy to zło wcielone. Stosowane zamiast (części) cukru. Żywieniowcy uważają syrop g-k za główną przyczynę otyłości i przyczynianie się do rozwoju cukrzycy, chorób serca i wątroby. Jest to mieszanka cukrów prostych - glukozy i fruktozy, które w takiej (czystej) postaci o wiele bardziej wpływają na nasz metabolizm niż zwykły cukier. Powodują szybkie tycie, zwiększają apetyt, są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w najgorszym miejscu - wokół narządów wewnętrznych, co prowadzi do zagrażającej życiu otyłości brzusznej. Nie twierdzę. że cukier jest dobry - jego też należy ograniczać, ale skala, na jaką stosowany jest syrop g-k przy swojej szkodliwości, jest zatrważająca.

Syrop jest tańszy od cukru, więc producenci dodają go namiętnie do:
-soków (także tych niby-dziecięcych!)
-jogurtów (same here!)
-deserów
-dżemów
-keczupu
-lodów
-ciastek i cukierków
-przetworzonych płatków śniadaniowych
-a nawet wędlin (ostatnio znalazłam skubańca w kiełbasie firmy Morliny)!

Dlatego proszę, jedzmy świadomie i czytajmy składy. Kto raz zanalizował składy słodkich jogurtów, drugi raz się zastanowi sięgając po niego czy podając dziecku. Zmieniajmy to, co możemy zmienić, na co mamy wpływ. Konsument głosuje portfelem.

A jakie jest Twoje odkrycie żywieniowe?

Ostrożnie z marzeniami, mogą się spełnić


A KUKU!
Od zawsze chciałam mieć własnego psa. Nie, żeby rodzinne pupile nie były wystarczająco wspaniałe, nie. Po prostu chciałam mieć kogoś dla siebie. Zaczęłam pracę jako wolny strzelec, w domu, i to był argument, którego Ślubny nie mógł obalić. Więc zaczęłam szukać psa. Miała być suczka, niezbyt duża, dość młoda. Za bardzo przywiązuję się do zwierząt aby utopić serce w psie który za chwilę odejdzie. Wiem, że takie myślenie jest w gruncie rzeczy egoistyczne, ale nie chciałam znowu - tak szybko - przechodzić przez stratę ukochanego członka rodziny; szczurzyce nadal biegały mi pod powiekami i chyba posikiwały (jak to one, hehe), bo czasem jakaś kropelka spływała z boku nosa. Ale o Królewnach kiedy indziej. Teraz Kofi! Ale po kolei:)

Mam sentyment do Anglii. Nie, nie zawiesiłam nad łóżkiem talerza z Elżbietą (co za wybór!), ani nie mam fotki przy pałacu z gościem w śmiesznej czapce. Oprócz literatury pewnego okresu (o tym kiedy indziej) - zakochałam się w psach rasy Corgi. A najbardziej w Pembroke Welsh Corgi. Czyż nie są rozkoszne?

Źródło: wikipedia.org

Jaram się, jaram (jak flota Stannisa:P), ale z tego nic nie wynikło, bowiem, szukając towarzysza, nawet nie myślałam o psie "markowym". Chcieliśmy dać dom jakiemuś mniej szczęśliwemu w życiu psiakowi. I tak "zakupiłam" Kofi na aukcji charytatywnej na Alle (alleszpan!;) Przyjechała z Warszawy jako około roczny kundel odebrany na interwencji przez przewspaniałą fundację VIVA! (z sercem bo tyle dobrego robią dla zwierząt, że co roku nie wiem na co przeznaczyć 1%). Śliczna rudo-biała sunia z gęstą sierścią, lisim wyrazem pyszczka, z lekka tylko nietoperzastymi uszami (wg niektórych wręcz Mistrz Yoda a nie nietoperz), wówczas bardzo chuda. Popatrzcie, jaka z niej gracja:)



Po sterylizacji powitaliśmy wilczy apetyt i zwolniony metabolizm (a jednak jajniki wyszczuplają!), przez co psica bardzo szybko przybierała na wadze, więc nie było trudno ją odtuczyć. Kofi, jaka ty jesteś foczka - mówiła koleżanka, pieszczotliwie podszczypując jej tłuszczyk na boczkach. Tłuszczyk, dobre sobie, sadło raczej. W pewnym momencie to był chyba mors a nie foczka - wstyd się przyznać, ale nasza zawodniczka dobiła do wagi 7,5 kg zanim nauczyłam się (true version: stwardniało mi serce) ograniczać porcje. Kofi odchudzona:



Podszerstek, który miał być jeszcze dziecięcy (czyli wypaść, zginąć i przepaść na wieki), okazał się być cechą osobniczą Kofi i odrastać z prędkością wprost proporcjonalną do utraty sierści. Dodajmy do tego figurę mojej panienki, krótkie nogi, uszy, kształt kufy, umaszczenie, żywe usposobienie, a nawet zapędy myśliwskie (ohohoooooo czyli biegnie dzik, biegnie Kofi, biegnie Miotlarka, aby w końcu znaleźć wykończoną biegiem Kofi z bananem, jakiego nie powstydziłby się klaun z kreskówki), i co nam wychodzi?

KOFI=WSIUR-CORGI



Jaka pańcia, taki pies, więc trafiłam na wsiurka. I, mimo, że obłoczkami sierści mogłabym wypychać materace, mimo że ciągle muszę ją szkolić bo szczeka w oknie broniąc podwórka, pardon, parkingu, nie oddałabym jej za skarby świata. Ja chyba też nie jestem jej obojętna, widzę i czuję to w śmierdzącym oddechu na twarzy gdy przychodzi mnie budzić, liźnięciu ręki, trąceniu nosem (czy też tak macie że Wasz pies idzie za Wami do łazienki tylko po to aby Was trącić nosem? o co kaman??). W zapalczywym pilnowaniu mojej torebki gdy jesteśmy "w gościach" (tak, mogę zostawić torebkę przy wejściu, siedzieć w oparach grilla (KIEŁBASAAAAA), a Kofi leży przy torebce i warczy na każdego, kto się zbliży). Mój własny Areo Hotah:D Widzę tą miłość w uśmiechach, które dostaję na spacerze ale zajebiście idziemy sobie ja i pańcia jest bosko tyle sików już zrobiłam kot uciekł widziałaś pańcia no patrz nowa kupa o kurde wyczuwam ciekawą nutę ale fajnie idziemy sobie a co to za lamus się zbliża do pańci i do mnie ahałhałhałłłłł!!! Nawet w minie, której nie powstydziłby sie największy męczennik - gdy zje coś niedozwolonego i boli ją brzuch, CIERRRPI i idzie do mnie z miną pańcia ja nie mogę ale mnie brzuszek boli napierdala ja nie mogę weź pomasuj <PRRRRRUT> boże co za ulga weź nie przestawaj trochę w lewo boli mnie umieram pańcia ratuuuj zrób cooooś masuuj.

Całusek - może jak pocałuję to będzie księżniczka


Co za ciekawa pozycja - Kofi z mniej korzystnej strony


 Było od tyłka, to teraz od przodka



Jestę szczurę wodnę


Coś urwało misio temu oczku

  
Lubię solarium


bardzo...


bardzo...


 i szczerze, to nie wiem, dlaczego pańcia woła na mnie "Cipcia", really!


Kofi jest z nami już 5 lat.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Selfie - level "mam dzieciaka"

Nie ma blogera bez samojebki, czas się nauczyć. BTW - jakie piękne słowo samojebka, selfie, słit focia czy focia z rąsi nie dorównują mu czarem. Tak to jest gdy czarem jest jego brak czyli dosadność. Let's make life easier że zacytuję klasyka.

Był operator aparatu (dobra, komórki), lustro i - last but not least - obiekty. Miała być co najmniej Matką z dzieckiem Wyspiańskiego. Ewentualnie Damą z łasicą. Wyszło jak zwykle. Nawet lustro nie świeciło się jak w reklamie Pana Mięśnia czy innego Acze. Nie świeciło to ładny eufemizm na ale masz brudno. ALE, jako że każda chmurka ma podszycie ze srebra, dał się wytulić, parę razy pocałować i bawiliśmy się jak dwa pajace czyli świetnie.


Celuj, matka


Tu miał być matczyny pocałunek nagrodzony wdzięcznym pochyłem głowy tudzież przytulkiem czy dzióbkiem.


Coś na kształt oczekiwań:



Po co mi to? Gdy czarne myśli krążą jak kruki nad świeżą padliną, gdy ani czekolada ani jajka z masą majonezu i szczypiorkiem i rzodkieweczką i razowym świeżym chlebkiem nie pomagają, zerknę tu i przypomni mi się jak fajnie się wtedy czułam. Nie myślałam pracy, pieniądzach, zakupach, obiadach, wszystkich must-dos. Przez tą chwilę obydwoje byliśmy jak dzieciaki. I tylko Wam wyznam, że zarwałam krzesełko z IKEA. Jednak nie kłamią z limitem kg obciążenia.

A Ty co robisz aby ocalić od zapomnienia to, co jest pozytywne? 

 
 
 
 

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Z cyklu Przyjemnostki - Krówki z Żaby

Jestem słodką dupką, nie ukrywam. Lubię mleczną czekoladę i cukierki krówki. Od tych ostatnich zbieram papierki i utykam po stronach ulubionego słownika. Motorem dzisiejszego (lepszego) poniedziałku są:

KRÓWKI Z ŻABKI "PASJA SMAKU"

Marka własna Żaby, wyprodukowane przez KDC Pomorzanka, Przeźmierowo, Oddział w Słupsku.


Skład szału nie robi:
-cukier
-syrop glukozowy
-mleko w proszku pełne
-tłuszcz roślinny
-masło
-aromat (masło śmietankowe)
-sól
-lecytyna

Kaloryczność: 394 kcal/100 g
Cena: 2,49 zł za 130 g
Z tą pasją w nazwie marki własnej to popłynęli, ale cóż, może marketingowiec tęskni za morzem;)
Smak niezły, trafiłam na cukierki kruche, z czego się cieszę.
Czy kupiłabym jeszcze raz? Tak


Podobno ludzie dzielą się na tych którzy robią kopie zapasowe i tych którzy będą je robić, na tych co krówki lubią kruche i tych, którzy uwielbiają ciągutki. Czy naprawdę lubicie to coooooś w zębach??!! ;)
  Aby nie być gołosłownym:
Uprzedzam tylko, że: miały być ładne ujęcia zbliżeń. Zdjęcia miały być ostre i przedstawiać przemyślane, ładne kadry. Mówiłam już, że mam dziecko??

To było najlepsze, co w okolicznościach przyrody dałam radę zrobić. Cześć, mam na imię Łukaszek i jestem niszczycielem i miłośnikiem (wybranych!) łakoci.

P.S. Uwielbiam słowo kruchy, kruchutki. Dlaczego?
Udzielałam kiedyś korepetycji 6-letniej dziewczynce. Na dzień dobry small talk - pytam, co u niej. Usłyszałam - Naleśniki! Bo mamie skończyła się mąka i dodała dużo cukru i one były takie pyszne, takie krrrrrrrruchutkie!

God is my witness, na łoży śmierci będę słyszeć to "krrruchutkie!" :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Czy wiesz, że? Z cyklu useless knowledge

Źródło: en.wikipedia.org/

Niedziela, dzień ogórkowy, czas na useless knowledge.

Czy wiesz co to właściwie są te dołeczki nad pośladkami? Dla jednych słodkie, dla innych seksowne, dla innych nieistniejące (tak, tak, nie u każdego są dobrze widoczne!)

Poznaj 
KOLCE BIODROWE TYLNE GÓRNE 
(romantiko - dołeczki wenus, łacińsko lekarsko - fossae lumbales laterales)

Znajdują się nad stawami krzyżowo-biodrowymi, w miejscach gdzie kość krzyżowa łączy się z kością biodrową miednicy. To nic innego jak więzadła między kością a skórą. Nie każdy je ma, uważa się że to kwestia osobnicza (genetyka!). Nieistotne czy jesteś gruby czy chudy, są albo i nie, chociaż zmiany wagi mogą je uwidaczniać/zmniejszać. Temat zapychacz? Nie byłabym sobą gdybym nie dodała czegoś więcej:)

Zbyt częsta prezentacja światu tych czarów i cudowności może zaowocować problemami z układem moczowym i/lub płciowym. Ból w okolicy nerek, jajnków, częste wizyty w toalecie czy nawet zapalenie pęcherza sound familiar to you? Więc jeśli ramoneska jest przykrótka a fajna bluzeczka pod spodem (noo, ta pasuje!) również nie nadrabia albo jest po prostu zbyt cienka, to zapoznaj się z pasem  - ocieplaczem na talię. Można użyć pas modelujący (hehe, bonus:) czy nawet stary pas ciążowy jeśli tylko kolor pasuje. Może być cielisty, w tym samym kolorze co koszulka czy nawet kontrastowym dla fajnego efektu. A jeśli ktoś chce mieć jeszcze lepszy wybór, można kupić ocieplacze w różnych kolorach jak np. u hippsy. Na pewno alle ma też tańsze odpowiedniki.


Źródło: hippsy.co.uk

czwartek, 3 kwietnia 2014

Lose-win situation czyli nie ma wiosny bez zimy



Czasem trzeba coś stracić aby coś zyskać. Albo sobie coś uświadomić. Spojrzeć z innej strony i odkryć że to jest ta właściwsza perspektywa.

Docenić, że dziecko psoci, robi totalny sajgonix, ma humorki, z emfazą prezentuje swoje zdanie nie bo nieeeee, bo to znaczy, że jest ZDROWE.

Nie obruszać się, gdy mama dopytuje czy zjadłaś co zjadłaś gdzie jesteś kiedy przyjedziesz co robisz co masz na obiad jak się czujesz co tam u ciebie bo to znaczy że się o nas martwi i że JEST.

Nie narzekać, że pomimo potrzeby odpoczynku po przedświątecznym rzucie pracy i ogromnej chęci na nic innego jak plaszczenie tyłka na kanapie trzeba w święta odwiedzić tą czy inną osobę, bo to oznacza, że nie jesteśmy sami.

Wiem, że nie jest łatwo zachować spokój i uśmiechać się (w praktyce: nie potrząsnąć rzeczonym) gdy dzieciak histeryzuje. Gdy naprawdę nie masz czasu na coś co w danej chwili uważasz za pierdoły, a trzeba porozmawiać. To chyba jednak niska cena za kochanie i bycie kochanym.