poniedziałek, 16 czerwca 2014

Reaktywacja


Było ciężko, lżej nie będzie. Czas wykorzystać czas że organizm zaczyna wspinać się na hormonalną górkę i kopnąć w tyłek. Jeśli nawet mój mini Phalaenopsis ze Stonki kopnął się w zadek i spektakularnie zakwitł, też muszę się postarać. Jeśli nawet keiki wydało kwiatek, to, uwierzcie mi, większej mobilizacji nie będzie. O, proszę, tu z lewej:



Keiki (z hawajskiego - dziecko, prawda, że ładnie?) to młoda roślina, efekt rozmnażania wegetatywnego (czyli klon rośliny matecznej), rozwijająca się np. na pędzie kwiatowym. Rosną listki, korzenie, a u mnie nawet kwiat. Czyli w uproszczeniu - pęd kwiatowy ma pęd kwiatowy:) Taka sytuacja.

A moje keiki było dziś wprost nieznośne. Ta głupia reklama leku przeciwbólowego o szybkim działaniu już wcale nie wydaje mi się głupia.

Zepnijmy poślady i przyjdzie wiosna, baronowo. Może i nie jestem zwycięzcą, nie jestem diamentem, ale na pewne rzeczy mam wpływ. A one też są ważne.

3 komentarze:

miotlarka pisze...

Pierwszy komentarz, tłumy szaleją, pies się drapie, keiki obraca się przez sen a ja z tej radości strzelę sobie jedną Mel B! A poważnie to dziękuję:) I lecę po kartonik soku jako ciężarek do Melanii:)

skak Anka pisze...

to niech ten kartonik będzie chociaż litrowy ;) jak cisnąć, to z przytupem.

miotlarka pisze...

Cha cha, faktycznie, mogłabym wziąć kartonik soku ze słomką:))